Podatki – memetyka

Zanim przejdę do tego, co stanowi „złe”,  a co „dobre” podatki, czyli sugestii MMT, co (i kto) powinno być przedmiotem opodatkowania, jeszcze kilka słów na temat ogólnej perspektywy użytecznej być może dla zrozumienia kontekstu, w jakim należy omawiać całe to zagadnienie. We współczesnym konsensusie neoliberalnym na potrzeby elektoratu, który jest teoretycznie tym bytem, który ma przyjmować lub odrzucać jakiś tam program fiskalny, odgrywany jest teatr „wielkiej walki idei” – czyli „starcie” wolnorynkowcy vs. postępowcy, gdzie obie grupy toczą medialną batalię skupioną wokół podziału zasobu, zgodnie przyjmując, że zasobem tym jest pieniądz. W tym starciu zadaniem postępowców będzie próba przechwycenia większej części tego zasobu celem realizacji jakiejś wizji (najprawdopodobniej nawet słusznej) podziału dochodu narodowego odmiennej od obecnie przyjętego konceptu takiego podziału wynikającego z filozofii darwinizmu społecznego. Kampania postępowców jest jednak praktycznie skazana na porażkę, ponieważ walczą oni o zagarnięcie fantomu, zamiast mieć na uwadze realne zasoby. Inaczej – pieniądz czy kapitał stały się dla postępowców tym, czym capote dla el toro podczas corridy; nieszczęsny byk pomimo tego, że z pozoru posiada wszystkie atuty, wbudowane w jego mempleks „zasady” gry (atakuj czerwone!), bezwzględnie eksploatowane przez podstępnych homo sapiens, skazują go na porażkę. Inaczej mówiąc, zwierzę zamiast skupić się na faktycznym celu, traci energię, atakując bezużyteczną szmatę. Podobnie niestety wygląda obecnie starcie postępowcy vs. neoliberałowie na arenie walki pomysłów dotyczących polityki fiskalnej.

Czytaj dalej

MMT a podatki – perspektywa ogólna

Jak wiemy z MMT – podatki nie służą „finansowaniu” wydatków rządowych. Tzn. rząd – suwerenny emitent waluty fiat o płynnym kursie – ma nieograniczone zdolności wydatkowe, czyli może kupić wszystko, co jest dostępne na sprzedaż w tej walucie. Inaczej mówiąc, po pierwsze, nominalne możliwości wydatkowe rządu są funkcją całkowicie niezależną od wpływów podatkowych. Ta pierwsza sprawa jest istotna zwłaszcza w kontekście obsługi zadłużenia rządu (zadłużenia w walucie krajowej o płynnym kursie) czy wypłat transferów (np. świadczeń ZUS) – nie ma po prostu takiej opcji, że „nie będzie z czego” płacić odsetek (czy innych podjętych zobowiązań, jak świadczenia) i przez to nastąpi bankructwo państwa. Po drugie, zdolności do przesunięcia realnych zasobów do sektora publicznego są funkcją posiadającą co najwyżej pewną dodatnią korelację z wpływami podatkowymi; nie jest to na pewno zależność liniowa.

Po co zatem w ogóle podatki?

Należy wyjść od tego, że niewątpliwie podatki są narzędziem, którego głównym zadaniem jest przesunięcie jakiejś części dostępnych, realnych zasobów do sektora publicznego. Przesunięcia takiego rząd może dokonać stosując inne rozwiązania – np. „siłowe”, jak wywłaszczenie. Znacznie lepszym sposobem wydaje się być jednak system monetarny waluty państwowej w połączeniu z oddelegowaną na rzecz parlamentu władzą do nakładania podatków (władzą suwerena).

Czytaj dalej

Czy MMT „działa” w Polsce?

Czasem można spotkać się z pytaniem: Czy MMT „działa” w Polsce (lub czy mogłaby „zadziałać” – mamy wszak własną walutę?) Odpowiedź brzmi: i TAK i NIE, w zależności, co autor tak postawionego pytania miał na myśli.

MMT to teoria, która „działa” – tzn. jest adekwatna – dla każdej gospodarki opartej na pieniądzu. W tym sensie MMT „działa” równie dobrze w USA jak i w eurozonie, w Polsce, w Chinach czy w Kazachstanie. Istotne jest zrozumienie, że MMT to nie jest zestaw pobożnych życzeń czy gotowych recept na politykę gospodarczą. Jest to przede wszystkim synteza teorii ekonomicznych, mająca na celu stworzenie logicznego opisu mechanizmów zachodzących współcześnie w makroekonomii. Często pojawiają się zarzuty, że MMT jest USA-centryczne, tzn. koncentruje się na spojrzeniu na ekonomię z punktu widzenia gospodarki amerykańskiej. Jest to prawdą jedynie częściowo – wynika to w sposób naturalny – raz, z faktu, że większość akademików i towarzyszącej blogosfery pochodzi z USA; dwa – Stany to nadal największa gospodarka i, przez to, najważniejszy przedmiot analizy dla makroekonomii. Jednak MMT regularnie odnosi się również do realiów innych krajów – Unii Europejskiej, Chin, czy krajów rozwijających się; np.. Bill Mitchell pisze dużo o Australii, eurozonie, czy UK, W. Mosler często odwiedza Europę, chcąc pomóc znaleźć alternatywę dla obecnej polityki spychającej UE w przepaść, a R.Wray w najnowszym wydaniu książki „Modern Money Theory” (jest nadzieja, że wkrótce pojawi się polskie wydanie), poświęca znaczną część treści właśnie na udowodnienie, że MMT jest teorią uniwersalną.

Funkcjonując w realiach systemów opartych o neoliberalny Konsensus Waszyngtoński łatwo zapomnieć, że MMT to nie jest partia polityczna (sam się dałem wielokrotnie ponieść takim samo-wyobrażeniom na starym blogu – ale tutaj tego błędu będę starać się unikać). W odróżnieniu od Konsensusu, który w sposób oczywisty posługuje się instrumentalnie mitami ekonomicznymi celem ochrony pewnego status quo podziału zasobów, MMT jest z zasady apolityczna, przyjmując za podstawę logiczną perspektywę makro opartą na prostych tożsamościach rachunkowych. Bazując na prawidłowej analizie makro, dalsze wnioski każdy może już wyciągnąć sam – nie ma sensu podawać rozwiązań „na tacy”, bo wybór musi zostać dokonany przez suwerena (czyli, przynajmniej teoretycznie, przez społeczeństwo).

Czytaj dalej

Czym NIE jest MMT? (uwaga na fałszywe memy!)

Przerwę na chwilę główną narrację celem wyjaśnienia kilku kwestii dotyczących tego, co to w ogóle jest, a w zasadzie raczej czym NIE JEST MMT. Robię to z uwagi na pojawiające się gdzieniegdzie w polskiej cybersferze fałszywe memy próbujące się przykleić do okrętu MMT. Dla części zainteresowanych znalezieniem alternatywnego paradygmatu dla mantry neolibu takie jasne postawienie sprawy może być rozczarowaniem, ale chyba lepiej, żeby każdy miał możliwość odnosić się – pozytywnie czy negatywnie – do czegoś, co jest jasno określone, nie zaś do własnych fantazji czy wariacji na ten temat. A ramy przekazu MMT są dość dokładne – nie ma większych rozbieżności pomiędzy ludźmi, którzy są twórcami całego konceptu.

Są dwie najważniejsze sprawy, gdzie jak zauważyłem dochodzi do nieporozumień:

I.

MMT inicjatywa na rzecz państwowej emisji „pieniądza nie-dłużnego” + zakaz kreacji pieniądza przez banki komercyjne

czyli MMT NIE równa się Positive Money + Gwarancja Zatrudnienia

Czytaj dalej

Eurozona (cd) – neoliberalne mity greckie

Przypadek Grecji był został już opisany, zarówno w MSM jak i w mediach niezależnych, chyba ze wszystkich możliwych perspektyw. Warto jednak zebrać najważniejsze fakty, żeby uchwycić kontrast pomiędzy europejską rzeczywistością a legendami monetarystycznych prymitywistów.

Wstęp: Kanon UE to monetarystyczny leseferyzm (a nie socjalizm)

Politykę gospodarczą UE, w tym zwłaszcza krajów eurozony determinuje podejście, które ignoruje kredytową naturę pieniądza. Pozostałe atrybuty kojarzone nadal z krajami Europy Zachodniej (w pozornej opozycji do leseferyzmu USA) takie jak siatka bezpieczeństwa socjalnego czy prawa pracownicze od czasu przyjęcia strategii zarysowanej w traktacie Maastricht, a następnie rozwiniętej w Pakcie Stabilności i Wzrostu oraz Pakcie Fiskalnym stały się wartościami podrzędnymi, które może jeszcze siłą bezwładności funkcjonują gdzieniegdzie w coraz bardziej szczątkowych formach. Jeżeli pozostaniemy na tym kursie – priorytetu silnego pieniądza oraz fiskalnego ubezwłasnowolnienia rządów narodowych – prędzej czy później należy spodziewać się całkowitej erozji praw wywalczonych przez powojenne społeczeństwa Europy.

Ponieważ gospodarczy upadek Grecji stał się wydarzeniem, które skupia zainteresowanie opinii publicznej, ośrodki, politycy i osoby zaangażowane w propagację fundamentalizmu wolnorynkowego starają się narzucić własną interpretację zdarzeń, celem obrony ortodoksji. Efektem jest masowa dezinformacja, w wyniku której większość upatruje źródeł greckiego kryzysu w bizantyjskim socjalu, rozdętym sektorze publicznym czy lenistwie greckich pracowników.

„Życie ponad stan”

Czytaj dalej

Eurozona – geneza kryzysu (odc I)

‘If history shows anything, it is that there’s no better way to justify relations founded on violence, to make such relations seem moral, than by reframing them in the language of debt – above all, because it immediately makes it seem that it’s the victim who’s doing something wrong’.
D.Graeber „Debt: The First 5000 years”

[Historia daje nam lekcję, że najlepszą metodą usprawiedliwienia relacji opartych na przemocy, tak aby wydawały się moralnie uzasadnione, jest umieszczenie ich w ramach narracji długu – przede wszystkim dlatego, że przez to ofiara natychmiast staje się postrzegana jako sprawca wszystkich kłopotów]

‚… Some day the nations of Europe may be ready to merge their national identities and create a new European Union – the United States of Europe. If and when they do, a European Government will take over all the functions which the Federal government now provides in the U.S., or in Canada or Australia. This will involve the creation of a “full economic and monetary union”. But it is a dangerous error to believe that monetary and economic union can precede a political union or that it will act […] “as a leaven for the evolvement of a political union […]. For if the creation of a monetary union and Community control over national budgets generates pressures which lead to a breakdown of the whole system it will prevent the development of a political union, not promote it.’
N.Kaldor 1971

[Pewnego dnia narody Europy będą gotowe do scalenia swoich tożsamości celem stworzenia Unii Europejskiej – Stanów Zjednoczonych Europy. Jeżeli to nastąpi, Rząd Europejski przejmie wszystkie funkcje, tak jak to obecnie realizują rządy federalne USA, Kanady czy Australii. Będzie to wymagało „pełnej unii gospodarczej i monetarnej”. Ale niebezpiecznym błędem jest wiara, że unia monetarna i gospodarcza może poprzedzić unię polityczną, lub, że zadziała ona [..] jako zaczyn dla ewolucji unii politycznej […] Ponieważ, jeśli kreacja unii monetarnej i przejęcie kontroli nad budżetami narodowymi przez Wspólnotę wygeneruje naciski, które doprowadzą do załamania całego systemu, to raczej zapobiegnie formacji unii politycznej zamiast być narzędziem jej promowania.]

Na początek: celem zrozumienia przyczyn i mechaniki zapaści gospodarczej w krajach peryferii eurozony konieczne jest definitywne zutylizowanie narracji (do pojemnika „odpady toksycznego myślenia”), która próbuje przypisać źródła obecnej degeneracji ekonomicznej długowi publicznemu. Sprawa jest też nieco bardziej skomplikowana niż stwierdzenie: „Grecja przyjmując euro utraciła konkurencyjność, a potem nie mogła dodrukować pieniądza, żeby wyjść z kryzysu, tak jak zrobiły to USA”. Cała historia tego nieszczęścia to w rzeczywistości dwa procesy: pierwszy to charakterystyczny dla kapitalizmu (a szczególnie dla jego obecnego, „wyższego” stadium – finansjalizacji) problem cykli napędzanych przez zadłużenie prywatne i nierównowagi w handlu. O wymiarze tragedii przesądził jednak dopiero drugi etap – model polityki zaaplikowanej w odpowiedzi na kryzys finansowy; polityki ascezy gospodarczej, cięć wydatków i podwyżek podatków. Oba te destrukcyjne procesy – kryzys zadłużenia prywatnego + zduszenie gospodarek już będących w zapaści fiskalną pętlą austerity – posiadały jeden wspólny mianownik – monetarystyczny leseferyzm, w tym przypadku wsparty dodatkowo instrumentem zadawania bólu w postaci wspólnej waluty – patologicznej mutacji dwóch różnych systemów monetarnych – parytetu złota (w aspekcie zamrożenia kursów wymiany niezależnie od okoliczności – co właściwie idzie znacznie dalej niż systemy funkcjonujące przed Wielkim Kryzysem 1929 r.) oraz kompletnego outsourcingu kreacji pieniądza na rzecz prywatnych (komercyjnych) instytucji finansowych.

Z punktu widzenia dynamiki charakteryzującej gospodarki kapitalistyczne sam fakt wystąpienia kryzysu w UE nie był niczym nadzwyczajnym (choć jego skala była ponadprzeciętna). Główną przyczyną był, typowy dla kapitalizmu, problem z obsługą nadmiernego zadłużenia prywatnego, które napędzało wzrost dopóki trwała „faza spekulacji” cyklu Minskiego, aż do momentu załamania podczas „fazy Ponziego”. Impuls, który zapoczątkował ucieczkę w kierunku delewarowania przyszedł zza Oceanu. W annałach historii kapitalizmu byłaby to pewno kolejna, tym razem nieco głębsza, recesja, gdyby nie specyficzny klimat, stworzony przez kombinację europejskiej unii walutowej w połączeniu z przyjętą, ekstremalnie chybioną, filozofią „stabilności fiskalnej” zaadoptowaną przez kręgi decydujące o polityce gospodarczej w UE. To wyjątkowe otoczenie sprawiło, że działania podjęte w reakcji na kryzys okazały się bardziej destrukcyjne niż on sam.

Przyczyną tego, że kryzys uderzył ze wzmożona mocą w kraje peryferii Strefy była (i nadal jest) trwała nierównowaga w bilansach wymiany handlowej w środowisku pozbawionym mechanizmów dostosowawczych. U podstaw tego leży dogmat „wolnego handlu” i „otwarcia rynków”, co jak pokazuje praktyka, w przypadku krajów o słabej gospodarce (posiadających ograniczone zdolności do zaawansowanej wytwórczości) z reguły prowadzi, w najlepszym przypadku, do utknięcia w pułapce modelu rozwoju opartym na niskich płacach. Członkostwo w UE nie pozostawia tu wielkiego wyboru, niosąc jednak pewne doraźne korzyści (dopłaty do rolnictwa, fundusze strukturalne), przez co w czasie dobrej koniunktury czujność względem zagrożeń makro zostaje uśpiona.

Czytaj dalej

Kryzys w eurozonie – wstęp: proroctwa natchnione logiką

Jak wspominałem – logika, na której opiera się MMT nie ogranicza się do roztrząsania akademickich sporów; jest to narzędzie które umożliwia zrozumienie oraz często także prawidłowe PROGNOZOWANIE dynamiki procesów zachodzących w gospodarce światowej. Tytułem wstępu do tematyki kryzysu w Europejskiej Unii Monetarnej (EMU) zacytuję wycinki z kilku takich prognoz pochodzących z MMT (bądź z kręgów zbliżonych do MMT) wyartykułowanych na długo przed tym, zanim struktura unii monetarnej obnażyła w pełni swoje fundamentalne wady.

Palma pierwszeństwa należy się (chyba) dla Wynnego Goodleya – artykuł z 1992 r Maastricht and All That

The central idea of the Maastricht Treaty is that the EC countries should move towards an economic and monetary union, with a single currency managed by an independent central bank. But how is the rest of economic policy to be run? As the treaty proposes no new institutions other than a European bank, its sponsors must suppose that nothing more is needed. But this could only be correct if modern economies were self-adjusting systems that didn’t need any management at all.

Czytaj dalej

Kto się boi długu publicznego?

Z równania bilansów sektorów  wiemy, że wartość określana jako „dług publiczny” jest lustrzanym odbiciem skumulowanych aktywów finansowych netto sektora prywatnego. Tymczasem powszechnie przyjęta narracja ekonomiczna/polityczna z zasady ignoruje tę tożsamość i wykorzystuje pojęcie długu publicznego jako instrument terroru, który w konsekwencji utrudnia lub wręcz uniemożliwia realizację polityki rozwoju przy pełnym zatrudnieniu (i stabilności cen).

Żeby w sposób możliwie prosty zobrazować absurd obecnego paradygmatu postrzegania „długu publicznego” posłużę się przykładem USA. Wiemy że, w pewnym sensie, sytuacja emitenta światowej waluty rezerw jest wyjątkowa, tym niemniej, wbrew pozorom, wypływająca z tego przykładu logika jest uniwersalna – o czym za chwilę. Stany będą, tak czy owak, wyrazistym przykładem na przełamanie stereotypu „kraju bankruta”, który musi pożyczać pieniądze od Chińczyków (lub zamiennie: żeby utrzymać się na powierzchni rozpaczliwie „drukuje” pieniądze, co „oczywiście”, prędzej czy później, przyniesie hiperinflację).

Czytaj dalej